Blog załogi 6.07-9.07

10 lipca 2013 0 By Lady Dana 44

 

6 .07.2013r. (dokończenie)

Wśród gości tłumnie zwiedzających jacht był między innymi Anatolij Baskokow, niezwykle sympatyczny chirurg znad morza Barentsa, z miejscowości Marian Mar, z okolicy zamieszkałej przez Niemców. Gdy tylko Anatolij dowiedział się o naszej trasie, natychmiast powędrował do miasta i przyniósł dla nas konserwy z mięsa renifera, praktyczne nieosiągalne na rynku. Rzecz jasna, odpowiednio ugościliśmy Anatolija i jego kolegę.

Jeszcze inna wizyta zapadła nam w pamięci. Na jachcie pojawiło się dwóch rosłych mężczyzn. Enigmatycznie się przyznali, że mają coś wspólnego z rosyjską marynarką wojenną. Ojejku, jak oni byli zainteresowani nami i naszym rejsem. Pytali się o parametry jachtu, o to kim jesteśmy, jakie mamy wykształcenie, skąd mamy pieniądze na rejs, dlaczego tak właśnie płyniemy, a właściwie po co. Rozmówcy byli sympatyczni, ale czułem się jak na przesłuchaniu…. Napisałem im adres naszej strony i solennie zapewniłem, że będą mogli codziennie obserwować naszą pozycję na morzach :).

7.07.2013r.

Dzień zakupów i ostatecznego przygotowania do wyruszenia na arktyczne wody. Lech opracował całą listę zakupów i z Czarkiem i Michałem Wojnowskim wyruszyli na miasto. Po kilku godzinach przywieźli samochodem dostawczym wielką stertę produktów. Przez niemal pół godziny przenosiliśmy te zakupy przez pływający hotel i przycumowane przed nami jachty na nasz pokład.

6.07-9.07 1

Czego tam nie było: cebule, pomidory, ogórki surowe i kiszone, ziemniaki, szczypiorek, marchewki, woda mineralna, soki, chleb, „sało” czyli słoninę, a także papier toaletowy rzecz jasna. Lech z Czarkiem nie zapomnieli także o zakupie odpowiedniej ilości wina i piwa… Jedynie kiszonej kapusty nie udało się nabyć, całą kiszoną kapustę, jaka była dostępna w sklepach Archangielska, wykupiła załoga jachtu „Barlovento II”.

Do późna w nocy trwały prace przygotowawcze. Rysiek załatwiał logistyczne sprawy rejsu, Lech samodzielnie spakował jedzenie na jachcie, Paweł zwinął ponton, Paweł i Michał Wojnowski złożyli na nabrzeżu genakera i włożyli go do worka, Czarek przywiózł w kanistrze benzynę (potrzebna będzie do silnika w pontonie), mnie szczęśliwie udało się nabić butlę z gazem, zatem gazu powinno wystarczyć do końca rejsu. Oczywiście uzupełniliśmy zapasy oleju napędowego.

Wieczorem przyjechał już dawno oczekiwany Daniel Michalski. Nowy załogant, oprócz całego morza entuzjazmu i wieści z Polski, przywiózł różne nasze drobne zamówienia i duży zapas suszonej kiełbasy. Daniel wprowadził od razu mnóstwo pozytywnego zamieszania…

6.07-9.07 2

Teraz już byliśmy w pełnym składzie.

Gdy już wszystko było załatwione, mieliśmy przyjemność zaprosić na nasz jacht załogę jachtu „Barlovento II”. Był to niezapomniany wieczór: Daniel wyciągnął gitarę i porwał nas do śpiewania swoim graniem i śpiewem, nad ranem Michał Wojnowski uraczył nas prawdziwym recitalem pianistycznym, a w dodatku na jachcie pojawił się z jachtu„Piotr I” Artiom Kijajew, z wykształcenia muzyk, który zachwycił nas rewelacyjną grą na gitarze i mistrzowskim wykonaniem piosenek Bułata Okudżawy.

Archangielsk, 8.07.2013r.

Gościnną przystań w Archangielsku opuściliśmy o 6.30 rano. W pośpiechu pożegnaliśmy się z z Martą Sziłajtis-Obiegło i załogą jachtu „Operon”, oni poprzez Kanał Białomorski wrócą do Polski. Po trzech godzinach płynięcia w dół Północną Dźwiną wszystkie jachty dobiły do nabrzeża, gdzie była przeprowadzona odprawa paszportowa dla jachtów opuszczających terytorium Rosji.

Tego dnia, przy spokojnym wietrze, w temperaturze ponad dwudziestu pięciu stopni, spokojnie płynęliśmy do końca dnia na północ, posiłkując się silnikiem i genuą.

Rysiek zarządził podział wacht: mamy cztery wachty po trzy godziny: Rysiek samodzielnie od jedenastej do drugiej, następnie Daniel z Michałem Wojnowskim, Paweł z Michałem Kochańczykiem i Lech z Czarkiem.

Lech, z pewnością z racji przybycia Daniela, przygotował wspaniały obiad z chińszczyzną, z ryżem, ziemniakami, mizerią i kapustą. W ogóle Lech rozpieszcza nas wspaniałą kuchnią i eleganckim przygotowaniem posiłków…

6.07-9.07 3

Północna część Morza Bialego ,9.07. 2013r.

Poranek był nieprzyjemny. Zrobiło się chłodno, temperatura spadła do dziesięciu stopni, północno zachodni wiatr o sile czterech stopni niósł mżawkę. Dodatkowo pojawiła się gęsta mgła. Płynęliśmy bajdewindem, fala przelewała się przez pokład, zatem musieliśmy przewiesić banery partnera wyprawy firmy „Sportland”, bo groziło im już zerwanie.

Namacalnie odczuliśmy też, że płyniemy po wodach pływowych. Czasami ni z gruszki ni z pietruszki prędkość jachtu spadała niemal o trzy węzły, a temperatura wody w ciągu kilku minut podniosła się z pięciu do dziesięciu stopni.

O 13.45 przekroczyliśmy koło podbiegunowe północne, a że pogoda poprawiła się, na pokładzie jachtu, uroczyście uczciliśmy tę chwilę. Jak dobrze pójdzie, znów przekroczymy krąg polarny dopiero w okolicach Grenlandii, ale kiedy to będzie…?

Dzisiaj o 19.00, Paweł stojący przed kołem sterowym mocnym, zdecydowanym głosem powiedział: „Z pewnością przed nami jest mielizna!” Rzeczywiście, przed nami na dużej długości, prostopadle do kursu jachtu, pojawiła się kipiel wodna, charakterystyczna dla przyboju. Mimo, że na mapach nie było żadnego oznaczenia mielizny, a głębokościomierz pokazywał piętnaście metrów, skręciliśmy o dziewięćdziesiąt stopni, obserwując to zjawisko. Okazało się, że to była granica kipieli odpływu, bo gdy wpłynęliśmy na tę wzburzoną wodę, nasza prędkość podskoczyła o ponad dwa węzły.
Z pewnością w czasie tego odpływu wpłyniemy na otwarte wody Morza Barentsa.