Blog załogi 5.08.2013

6 sierpnia 2013 0 By Lady Dana 44

Ahoj!

Port Dikson nad Morzem Karskim 73°30´N, 080°30´E ,5.08.2013 r.

Przez ponad dwa dni płynęliśmy z północnego przylądka Nowej Ziemi, w poprzek Morza Karskiego. Raz na żaglach, raz na silniku, ale w końcu dotarliśmy do portu w Dikson. Przez znaczną część drogi było bezwietrznie, jedynie od czasu do czasu dwójkowy wiatr pozwalał nam na stawianie żagli. Ogólnie nie możemy narzekać na pogodę. W końcu świeci słońce i jest aż szesnaście stopni Celsjusza. Cóż za ukrop ;p. Z tej okazji zrobiłem nawet małe pranie.

To niesamowite uczucie, kiedy płyniesz i zdajesz sobie sprawę, że najprawdopodobniej jesteśmy pierwszą polską załogą, która dotarła tak daleko. Jak już pochwaliłem się piękną pogodą to coś musiało się zepsuć. Od wczoraj aura najwyraźniej nam nie sprzyja. Pojawiły się długotrwałe opady deszczu, dlatego przez ostatnie godziny płynęliśmy w mżawce i bardzo gęstej mgle.

5.08 1

Około godz. 20.00 (czas moskiewski) dopłynęliśmy do przytulnego portu w Dikson, gdzie zacumowaliśmy tuż obok zaprzyjaźnionego jachtu „Sarema”. Choć port tonął we mgle, po drugiej stronie basenu portowego można było dostrzec kilkupiętrowe masywne bloki mieszkalne, wielkie zbiorniki na paliwo i lokalna ciepłownia. Miasteczko było praktycznie puste. Co prawda korciło nas, by wyjść na ląd, ale polecono nam pozostać na jachcie i czekać na celników.

5.08 2

Nad ranem na nasze nabrzeże przyjechał mer miasta wraz z kapitanem portu Leonidem Sewastionowem. Oboje byli bardzo uprzejmi, dopytywali się o rejs i nasze potrzeby, jednakże do czasu wizyty celników nie pozwolili sobie na wizytę na naszym jachcie. Przy drugiej wizycie, także na nabrzeżu, poprosili o listę załogi i wraz z kapitanami obydwu jachtów pojechali do miasta, by w biurze kapitanatu zrobić kserokopię naszych paszportów. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że lokalny czas różni się aż o 4 godziny od czasu moskiewskiego, którym posługujemy się na jachcie.

Godzinę później na nasz jacht zawitało trzech policjantów portowych. W czasie krótkiej acz sympatycznej wizyty, nawiązała się żywa rozmowa, podczas której policjanci sfotografowali nasze paszporty, wizy oraz pozwolenie na przejście arktyczne. Tak jak przypuszczaliśmy, jesteśmy pierwszym polskim jachtem w tym porcie.

Niestety, okazało się, że nadal nie możemy samodzielnie opuszczać jachtu. Dlaczego? Po prostu w mieście nie ma celników, a dodatkowo dotyczą nas przepisy rejonu nadgranicznego.

W tej sytuacji do miasta wybrał się tylko Czarek i to pod opieką kapitana portu. Podczas zakupów dowiedział się, że tutejsze władze będą jutro (tj. 6.08) kontaktowały się ze swoimi zwierzchnikami, by jeszcze jutro umożliwić nam opuszczanie jachtu.

Zatem czekamy na rozwój wydarzeń. A oczekiwanie umilają nam wyśmienite potrawy przyrządzone przez Lecha np. smażone ryby (omule) z sałatką z pomidorów. Omule przynieśli nam miejscowi chłopacy (złapali je przy naszym pirsie). Swój wkład miał też Daniel i Czarek, którzy również złowili trochę ryb. (Daniel zarzeka się, że to było jego pierwsze wędkowanie). Z kolei pomidory Czarek kupił w mieście – „spod lady” – jak za dawnych czasów :). Następną dostawę warzyw otrzymamy w środę.

Michał Kochańczyk