Blog załogi 27.06 – 28.06.2013

30 czerwca 2013 0 By Lady Dana 44

Poniewiec,

27.06.2013r

Tuż po północy stanęliśmy na kotwicy w zatoczce Poniewiec, tuż niedaleko wejścia do kanału. W nocy zrobiliśmy rekonesans w przybrzeżnej maleńkiej wiosce, stwierdzając, że sklep z artykułami spożywczymi otwarty będzie od siódmej rano. Przed siódmą Lech i Czarkiem udali się na pontonie do sklepu. Zdążyli zrobić wszelakie zakupy, przy okazji poznając pewien miejscowy obyczaj, a mianowicie, że sprzedaż alkoholu rozpoczyna się od godziny ósmej rano. A u nas kiedyś to było od trzynastej…

O dziewiątej rano wpłynęliśmy w pierwszą śluzę Kanału Bałtycko-Białomorskiego. W przyjemnością stwierdziliśmy, że śluzy są bieżąco konserwowane i znajdują się w dobrym stanie. Oczywiście ściany już są betonowe, a wrota stalowe. Drewniane konstrukcje z początku lat trzydziestych przeszły już do historii. Mimo zakazu fotografowania obiektów, obsługa śluzy podobnie jak miejscowa ludność robiły nam bez przerwy zdjęcia. Nie dziwota, jachtów tu nie ma za dużo, a tym bardziej zagranicznych. Dowiedzieliśmy się też, że jesteśmy pierwszą załogą w tym sezonie. Ruch towarowy na kanale był znikomy.

Na czas przejścia śluz nasza kawalkada jachtów podzieliła się na dwie grupy, sześć jachtów jednocześnie wchodziło do poszczególnej komory, dwa jachty cumowały koło siebie, mocno połączone ze sobą. Większość śluz była dwukomorowa, ku naszemu zaskoczeniu za każdym razem podnosiliśmy się na wyższy poziom. Po przejściu kolejnych podwójnych śluz mieliśmy już opanowane wszelkie manewry, a w dodatku mieliśmy ułatwione zadanie: szliśmy szczepieni z jachtem „Piotr I” i to na jego załogę spadał ciężar mocowania się do ruchomych pływaków zainstalowanych w betonowych ścianach śluzy. Lech, błyskawicznie zorientował się, że musimy współuczestniczyć w akcjach cumowania, przeskoczył na sąsiedni jacht i pomagał załodze jachtu „Piotr I”

Cały dzień z kilkoma przerwami trwała przeprawa kanałem. Wznosiliśmy się wyżej i wyżej. Nadal było ciepło, choć już nie tak upalnie, ciśnienie spadało…

28.06.2013r.

Staliśmy do piątej nad ranem na kotwicy na malutkim zbiorniku wodnym przed kolejną śluzą. Gdy startowaliśmy, nadeszły ciężkie chmury i lunął rzęsisty deszcz. Na szczęście po godzinie pogoda się zdecydowanie poprawiła i nastał kolejny piękny, ciepły, słoneczny dzień.

Był czas by przyjrzeć się tej imponującej inwestycji wodnej, budowanej z rozkazu Stalina ponad osiemdziesiąt lat temu. I na dobrą sprawę musieliśmy stwierdzić, że bardzo rzadko kiedy ten szlak wodny ma charakter kanału. Zdecydowana większość trasy jak do tej pory prowadziła przez naturalne jeziora i rozległe sztucznie spiętrzone zbiorniki wodne. Jedynie tuż przy śluzach trasa wiodła wykopanymi kanałami. Praktycznie kanał jest dostępny dla żeglugi dla jednostek o zanurzeniu do czterech metrów.

Sceneria tych zbiorników wodnych jest urzekająca. Przemykaliśmy koło niezliczonej ilości malowniczych zatoczek, półwyspów i lesistych wysepek, z niedowierzaniem dostrzegając, że po obydwu stronach toru wodnego znajdują całe labirynty kolejnych jeziorek, których końce można byłoby chyba dostrzec z topu masztu. Każdy odcinek Kanału może być rajem dla wodniaka na niemal cale wakacje, tym bardziej, że dodatkowym walorem jest dzikość tego miejsca. Być może kolejne pokolenia żeglarzy będą tutaj przyjeżdżały jak na Mazury.

Dodatkowo cały ten szlak wodny jest wyśmienicie oznakowany, służbom hydrograficznym kanału należą się wyrazy uznania.

W południe dotarliśmy do najwyższego zbiornika wodnego, od tej pory obniżamy się na śluzach. I tak z pewnością będzie do Morza Białego.