Blog załogi 24.08.2013 r. cz.1

28 sierpnia 2013 0 By Lady Dana 44

Nareszcie płyniemy!

W drodze do Cieśniny Wilkickiego, 24.08.2013r.

Nareszcie, bo czekania w porcie już wszyscy mieliśmy po dziurki w nosie. ;p Oczywiście nie możemy narzekać na diksońska gościnność, ale ile można „stać na sznurkach”, chodzić po zakupy (czytaj na piwo na ławeczkę ;p ) używać bani oraz odwiedzać saunę. Mimo, że władze miasta, kapitanat portu oraz miejscowi mieli dla nas naprawdę dużo sympatii, to jednak jak brzmi stare przysłowie „co za dużo to niezdrowo”.

Dla tych którzy pierwszy raz czytają bloga, krótkie wyjaśnienie. Staliśmy w porcie nie dlatego, że tak bardzo podobało nam się w Dikson, ale z powodu zalodzenia w Cieśninie Wilkickiego. To miejsce jest wąskim gardłem na naszej trasie wokół bieguna północnego. Od początku braliśmy pod uwagę oczekiwanie w tym rejonie na „puszczenie lodów”. Tak naprawdę North – East Passage to właśnie te 200 mil morskich lodu, który nie każdego roku topnieje.

Kto się jednak mógł spodziewać, że mimo globalnego ocieplenia, słabej zimy 2011/12, a nawet ocieplenia z 2010r., Arktyka wciąż pozostanie mroźna. A co za tym idzie, cieśnina będzie skuta lodami jeszcze w ostatnich dniach sierpnia. Niestety nie da się tego przewidzieć. Taka właśnie jest ARKTYKA

Nie ma się co obrażać na pogodę, bo oto któregoś pięknego dnia po prawie trzytygodniowym postoju w Dikson elektroniczna mapa zalodzenia okazała się być łaskawszą i wreszcie ujrzeliśmy cień szansy na wyruszenie w dalszą podróż.

Jak radził nasz przyjaciel Pekka z fińskiego jachtu SAREMA , „Od edycji dobrej mapki lodowej poczekaj jeszcze dwa dni i możesz ruszać.” – tak zrobiliśmy i dzięki temu obecnie znajdujemy się już ok. 150 Mm od końca lodu zalegającego cieśninę. Pekka, który także planuje popłynąć na wschód, wyruszył dzień przed nami, jednak w oczekiwaniu na jeszcze lepsze warunki zdecydował się stanąć i niestety jak wynika z map pogody będzie się musiał zmagać w najbliższych dniach nie tylko z lodem, ale również silnym przeciwnym wiatrem. Owiany sławą francuski jacht TARA, realizujący podobną do naszej podróż, tyle że z „naukowym tłem”, też ponad tydzień tkwił na kotwicy w okolicach bariery lodowej.

Kiedy mijaliśmy go dzisiaj lewą burtą w odległości ok. 5 Mm wyraźnie widziałem jego dwa wysokie maszty, zamurowane na tle lodowej scenerii. Nie wiem czy to przypadek, czy po prostu zobaczyli nas na AIS-e (Automatyczny System Identyfikacji statków) bowiem kiedy zostawiliśmy ich za rufą, wchodząc z prędkością 6 węzłów w lodowy labirynt – podnieśli kotwicę i ruszyli za nami.

Nasza decyzja o kontynuowaniu żeglugi też nie była łatwa i jak wiadomo ostatecznie należała do kapitana. To ON mimo naszych wspólnych narad i opinii podejmuje największe ryzyko i bierze odpowiedzialność za powodzenie arktycznej przygody. O ile żegluga morska szczególnie po trudnych nawigacyjnie akwenach nie należy do łatwych, to żegluga w lodach wymaga jeszcze większego doświadczenia i umiejętności. Kluczową dla bezpiecznego prowadzenia jachtu w lodach jest umiejętność syntezy wielu danych.

Druga część bloga Michała już jutro!