Blog załogi 24.08.2013 cz. 2

29 sierpnia 2013 0 By Lady Dana 44

Tym, którzy nie mają doświadczenia i trudno im sobie to wyobrazić, przybliżę nieco złożoność problemu. Na przebieg rejsu wpływa wiele czynników, nie tylko odwaga załogi i dobre wyposażenie. Bardzo istotne są też warunki metereologiczne, ale o tym chyba każdy wie :).

Jasne jest również to, że jacht ma jakieś zanurzenie i może poruszać się jedynie po akwenach których głębokość jest większa. Stąd popularne żeglarskie życzenie „Stopy wody pod kilem”. Znane jest także to, że morza i oceany po których żeglujemy w wielu miejscach „poprzecinane” są prądami często przeciwnymi osiągającymi nawet kilka węzłów prędkości /1węzeł = Mm/h /. W końcu każdy kto choć raz zagościł na wybrzeżach oceanów i wielu połączonych z nimi mórz, spotkał się ze zjawiskiem pływów. W ten sposób nazywamy okresowe skoki poziomu wody związane z przyciąganiem księżyca. Ich wysokość może wynosić nawet kilka metrów wysokości.

Każdy kto chce bezpiecznie prowadzić jacht, musi wziąć wszystkie te dane pod uwagę. Jeśli dołożyć do tego warunki lodowe /stopień zalodzenia, szybkość topnienia, kierunek dryfu gór i pól lodowych, rozwój sytuacji meteo itp., okaże się że niełatwe to zadanie. To zadanie wymaga analitycznego myślenia, przewidywania skutków podjętych decyzji, olbrzymiej dozy zdrowego rozsądku, a także trochę szczęścia. Właśnie dlatego tak mało żeglarzy podejmuje takie wyzwania. Nie piszę tego, aby podkreślić nasze, a przede wszystkim Kapitana umiejętności tylko po to, aby zdać sprawę czytającym, dlaczego czekaliśmy z decyzją aż prawie trzy tygodnie. Jak mawiają miejscowi, Arktyka jest zawsze inna, nie ma powtarzalności rok do roku i wszystko się może zmienić. Być może właśnie dlatego ludzie, choć raz tu przybywający, często myślą o powrocie.

My na razie o powrocie nie myślimy tylko kombinujemy jak się przecisnąć przez wąskie gardło cieśniny. Wprawdzie jest już prawie wolna od pełnego zalodzenia, ale mały odcinek u wylotu nadal jest skuty lodem. Większe statki rozwiązują ten problem przy pomocy lodołamaczy o napędzie atomowym. Jeden z takich konwojów minęliśmy kilka godzin temu. My liczymy, że sprzyjające nam dotąd wiatry i słońce zrobią swoje, a jak dojedziemy do punktu to problem „sam się rozpuści”. ;p Pożyjemy zobaczymy.

Na jachcie atmosfera jest bombowa. Trzy tygodnie kiblowania w porcie dały znać o sobie i wszyscy potrzebujemy żeglugi jak wody. Z tą drugą też był mały problem, ale co tam dla nas problemy. Okazało się, że nasza odsalarka (uzdatniacz do picia wody zaburtowej) działająca tyle czasu bez zarzutu nagle zaczęła się „krztusić”. Nasz najlepszy doktor na pokładzie, czyli Rysiek, postawił diagnozę, że trzeba jej trochę odpoczynku oraz świeżego oddechu – czyszczenia filtrów. Zabraliśmy się do tego ochoczo, bo co tu robić z tak pięknie rozpoczętym dniem. A tu przysłowiowa d….a. ;p

Jak na złość filtry nie dały się odkręcić. Mimo moich osiągnięć sportowych w walkach na rękę, okrągłe obudowy filtrów nie dawały za wygraną. Dopiero po zdemontowaniu rzeczonych urządzeń i zastosowaniu „ruskiego klucza” czyli młotka i przecinaka, udało się w pocie czoła odkręcić to, co w pocie czoła zakręcili serwisanci, których serdecznie pozdrawiamy.  Później było z górki, tyle że filtry były bardzo brudne i lepiej byłoby wymienić na nowe niż czyścić. Ale cóż , „Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.” Filtry poszły na linie za burtę i mamy je „prawie czyste ”. A odsalarka jest już sprawna.

Teraz, kiedy piszę te słowa, żeglujemy. Co ja piszę ! „Idziemy na silniku” bez podniesionych żagli „nawijając na logu 6 węzłów.”. Lawirujemy między polami lodowymi i mniejszymi kawałkami lodowych gór, zwanymi growlerami. Staramy się płynąć blisko wybrzeża, bo tylko tu można znaleźć skuteczne przejścia.

Po drodze mijamy wiele małych wysepek, których nazwy przywołują nazwiska sławnych polarników i żeglarzy. Są wśród nich np. wyspy Kruzenszterna, półwysep i zatoka Nansena jest też wyspa Gavriłowa. O ile dwaj pierwsi to już odległa historia, o tyle jeśli nazwa trzeciej wyspy wzięła się od nazwiska Daniela Gavriłowa, pierwszego kapitana jachtu który okrążył biegun północny w czasie jednego 2010 roku – to warto pływać.

Daniel Michalski